Co z rewitalizacją starówki?



Rynek w stylu international
Adam Fularz

Nasze miasto jest niezbyt atrakcyjne dla turystów, chociaż mogłoby łatwo poprawić swą atrakcyjność. Wystarczy starać się przyciągać turystów estetyką. Na zielonogórskiej starówce jest coraz brzydziej zamiast coraz ładniej, i pojawia się coraz więcej tanich elementów architektonicznych. Dlaczego tak się dzieje? I co się stało z programem rewitalizacji starego miasta, który najnormalniej w świecie jest niezbędny, by przywrócić do życia zapomniane części starówki?

Asfaltowanie zabytkowych śródmiejskich uliczek, budowa parkingów na śródmiejskich placach, to stało się normalką. O programie rewitalizacji starówki kompletnie zapomniano, a to, co się obecnie dzieje, jest tego programu przeciwieństwem. Plan wyasfaltowania brukowanej ul. Jedności, zablokowany przez konserwatora zabytków, podobnie jak wstrzymane asfaltowanie placu Powstańców, który po przebudowie jest teraz bardziej parkingiem niż placem, to tylko przykłady działań, na szczęście storpedowanych przez służby ochrony zabytków.

Nikt nie pilnuje porządku urbanistycznego w centrum miasta, nikt nie stara się zapełnić plombami pustych luk pomiędzy kamienicami w centrum miasta, lub też zastąpić prowizoryczne parterowe pawilony z czasów kryzysu kamienicami z prawdziwego zdarzenia. Mimo że w mieście jest ogromny deficyt terenów budowlanych, to w centrum miasta straszą puste działki lub niewykorzystane przestrzenie. Plac Matejki, plac Powstańców Wielkopolskich są praktycznie pozbawione zabudowy na jednej ze swych pierzei! Na ulicy Drzewnej możnaby zbudować kilkanaście nowych kamienic, podobnie na ul. Kopernika czy Ciesielskiej. Co więcej, w centrum miasta, pomiędzy ul. Kupiecką a ul. Pieniężnego znajduje się olbrzymia przestrzeń, zajęta przez magazyny i zaplecza, która łatwo mogłaby stać się nową częścią centrum miasta, gdyby jej wykorzystanie odpowiednio zaplanować.

Ostatnie place

W zasadzie zanikły miejskie place. W Zielonej Górze pozostał już tylko jeden reprezentacyjny plac, który nie byłby zastawiony samochodami (Plac Bohaterów), a i to nie w pełni, bo ja jego fragmencie przed Centrum Biznesu parkują samochody, i jeszcze najnormalniej w świecie rozstawiono namioty ze sklepami w środku. Parkingiem jest Plac Pocztowy, Plac Słowiański, Plac przy Gazowni, Plac Matejki, Plac Powstańców Wielkopolskich, połowa Placu Bohaterów- w zasadzie wszystkie, z wyjątkiem rynku. A to właśnie place tworzą miasta, i są jego reprezentacyjnymi kwintesencjami, ale raczej jest tak w normalnych miastach, a nie w tych, które dopiero aspirują do tej roli i mogą się pochwalić tylko jednym placem z prawdziwego zdarzenia.

Głęboka czeluść zaułków

A co turyści w miastach lubią najbardziej? Jeśli zapytamy turystę, który odwiedził kilkadziesiąt najbardziej interesujących miast Europy, to powie nam, że najbardziej pożądane są ciasne i wąskie, nastrojowe zaułki w starych centrach miast. Pełno takich romantycznych uliczek i zaułków wśród domków z pruskiego muru znajdziemy w miastach Nadrenii, czy na południu Francji lub Hiszpanii. Wieczorami tętnią one życiem, bo tutaj zwykle jest najwięcej pubów, barów, restauracyjek i kawiarni. W Zielonej Górze też mamy takie ciasne uliczki: Św. Jadwigi, Masarską, Kościelną, Mickiewicza, Krawiecką, i przejścia łączące ul. Żeromskiego z pl. Powstańców Wielkopolskich oraz Rynek z ul. Lisowskiego, nie-wiedzieć-czemu pozbawione nazw.

Tylko że jeżeli się w nie zagłębimy, to znajdziemy zasłonięte przejście zechcemy przecisnąć się na przykład bardzo ciasną uliczką na tyłach Wieży Głodowej, która wychodzi w ul. Pod Filarami. Uliczka przecież mogłaby tętnić życiem, gdyby podejść do niej z wizją. 



Urwana wizja

Po takiej, niekiedy nieszczęśliwie zakończonej przechadzce stwierdzimy, że brak jest jakiegokolwiek pomysłu na rewitalizację najciekawszej części zielonogórskiej starówki. Za poprzednich władz starano się przynajmniej rewitalizować ul. Masarską, zdzierając asfalt i układając tu na powrót bruk, ale na tym jednym zaprzestano. Brak jest zdecydowanych działań, które doprowadziłyby do ożywienia tego zapomnianego skrawku miasta. A takim działaniem byłoby wyeliminowanie z wąskich, pozbawionych chodników  uliczek ruchu samochodowego, który skutecznie odstrasza pieszych obawiających się potrącenia przez wypełniające niemal cała szerokość wąskich ulic samochody. Zagadką pozostanie, jak na dwukierunkowej ul. Masarskiej mogą się minąć dwa auta. Piesi, jeśli się tam znaleźli, musieliby chyba wejść w bramy domów, by nie być zmiażdżonymi.

Niektóre zaułki są najwyraźniej aż tak brzydkie, ze skrzętnie je ukryto, zabudowując wejście do nich czymś na kształt bramy, zasłaniającej niezadaszoną przecież uliczkę. Stało się tak z urokliwym przejściem łączącym ul. Żeromskiego i Plac Powstańców Wielkopolskich. Mimo, że znajduje się on tuż przy deptaku, i mógłby stać się zaułkiem pełnym urokliwych knajpek i sklepików, nikt się tam nie zapuszcza, a ta pozbawiona nawet nazwy uliczka jest bardzo zapuszczona…

Nowa strefa piesza

Cała ta część miasta musi stać się strefą pieszą, bo dla samochodów nie ma tutaj miejsca, jeśli mieliby tutaj powrócić piesi. W parterach budynków zamiast mieszkań lub magazynów powinny powstać lokale użytkowe dzięki współpracy miasta z inwestorami prywatnymi. Brzydkie fasady budynków w tych ulicach (lub nawet zamurowane okna, jak na ul. Św. Jadwigi), powinny zostać z pomysłem przebudowane. Świetnym pomysłem jest przebudowa fasad na pruski mur- taką elewację zrobił tanim kosztem na w swoim budynku mój sąsiad murarz, nabijając na starą fasadę deski i tynkując pozostałe wnęki. Banalnie prostymi środkami nadał swojemu domowi rustykalny charakter, który tak potrzebny jest w mogącej stać się atrakcją turystyczną starej części miasta. 

Na rogu ul. Mickiewicza i św. Jadwigi zamiast znajdującego się tam parkingu i śmietników powinien powstać kameralny śródmiejski plac, a puste posesje powinny zostać szybko zabudowane przez prywatnych inwestorów. Zmienić powinno się otoczenie konkatedry, jeśli ma ona przyciągnąć turystów. Ohydny budynek Centrali Materiałów Budowlanych już gustownie przebudowano, ale za to obok znajdują się niezbyt fotogeniczne, klockowate obiekty. Kiedyś starano się je upiększyć, dodając np. sztuczną atrapę dachu, który jednak już dawno zginął, pozostawiając wystające żerdzie…

Miasto najwyraźniej nie ma żadnych fachowców od urbanistyki. Jeśli władz miasta nie stać na sprowadzenie specjalistów dla poprawy estetyki starówki to może powinny wziąć na praktyki studentów z kierunku rewitalizacji miast, stworzonym właśnie z myślą o upiększaniu takich zapuszczonych serc miast. W woj. Lubuskim jest nawet uczelnia wyższa specjalizująca się w tematyce- jest to słubickie Collegium Polonicum. Młodzi ludzie powinni być bez porównania bardziej kreatywni niż obecni biurokraci.


Deptak w barwach sody

Jeśli ktoś chciałby ożywić zielonogórską starówkę, to potrzeba dużo pomysłów i pracy. Potrzebne jest także know-how specjalistów, których w naszym mieście ewidentnie brakuje. A o tym, że zielonogórska starówka staje się coraz brzydsza, przekonamy się z łatwością, jeśli prześledzimy na przykład degradację oświetlenia tej części miasta. Ongiś cały deptak był oświetlany światłem „nieekonomicznych” zwykłych żarówek z eleganckich latarń z wyuzdanymi stylistycznie kulistymi kloszami. Nic nie jest jednak wiecznie, i stare lampy z czasem rozpadły się, a jeśli pozostały, to często już są poprzekrzywiane ze starości. Na części deptaka zastąpiono je latarniami niezbyt udolnie stylizowanymi na secesję, z brutalnie wetkniętymi weń lampami sodowymi, będącymi najtańszym sposobem oświetlenia miasta, ale jednocześnie dającym dość tandetny efekt monochromatycznej, sodowej poświaty. Po eleganckich lampach dających dyskretne, stonowane światło pozostało tylko wspomnienie.Może wymienić żarówki na te dające przyjazne światło? Takie nowoczesne żarówki, oprawy, już działają w mieście, na nowoprzebudowanej ul. Sikorskiego zastosowano je na przejściach dla pieszych.

A odpowiednio dobrane oświetlenie jest bardzo ważne dla kształtowania unikalnej atmosfery, tego genius locimiejsca takiego jak Stare Miasto. Wiele zorientowanych na turystów polskich miast na powrót stosuje oświetlenie gazowe, ale w nowoczesnej, zautomatyzowanej wersji (niedawno zainstalowano je np. na wrocławskim Ostrowie Tumskim), albo specjalne typy lamp, dające przyjemne dla oka widmo świetlne. Tymczasem czasy, gdy zielonogórski deptak był oświetlony takimi estetycznymi, tworzącymi unikalną atmosferę źródłami światła, odeszły do przeszłości. Nastała era „ekonomiczności”. Na którą nie stać wiele zamożnych miast, zarabiających na turystyce.

Komentarze

Popularne posty